Jak prosić, by być usłyszanym sercem, a nie tylko uszami?

W każdej bliskiej relacji – szczególnie tej małżeńskiej – proszenie nie powinno przypominać rozkazu ani ultimatum. Prawdziwa prośba zostawia drugiej osobie przestrzeń na wolny wybór. Marshall B. Rosenberg, twórca Porozumienia bez Przemocy, pisał:

„Prośby odbierane są jako żądania, gdy słuchacze sądzą, że jeśli się nie podporządkują, czekają ich zarzuty lub kara. Łatwiej im będzie potraktować naszą wypowiedź jako prośbę, a nie żądanie, jeśli wyraźnie zaznaczamy, że chcemy, aby ją spełnili, ale tylko pod warunkiem, iż zrobią to z własnej nieprzymuszonej woli”1.


To piękne i ważne przypomnienie: prawdziwa bliskość nie rodzi się z przymusu, ale z dobrowolnego obdarowywania siebie nawzajem. Jak zatem prosić, aby nasza prośba nie brzmiała jak żądanie?

Proś w formie twierdzącej

1. Mów, czego pragniesz- a nie, czego nie chcesz
Czasem tak bardzo koncentrujemy się na tym, co nas rani, co nam przeszkadza, czego nie chcemy – że zapominamy mówić o tym czego tak naprawdę potrzebujemy. A przecież serce drugiego człowieka nie otwiera się na krytykę, lecz na szczerość i wrażliwość. Nie chodzi o to, by zagłuszać to, co trudne. Ale o to, by mówić językiem, który buduje mosty – a nie mury.

Kiedy formułujemy naszą prośbę w sposób negatywny, na przykład: „Nie wracaj tak późno” albo „Nie krzycz na mnie”, druga osoba może poczuć się atakowana lub oskarżona. Gdy mówimy o swoich pragnieniach w sposób jasny, pozytywny i łagodny – dajemy drugiej osobie szansę, by zbliżyła się do nas bez lęku. Bez poczucia winy. Bez przymusu.

Zamiast:
Mógłbyś nie siedzieć do późna w pracy?
Spróbuj:
Tęsknię za Tobą… Chciałabym, żebyśmy spędzili dzisiejszy wieczór razem.

Zauważ, jaka jest różnica. Pierwsze zdanie brzmi jak zarzut. Drugie – jak zaproszenie. A przecież o to właśnie chodzi w miłości: by zapraszać, a nie wymuszać. By dzielić się sercem, a nie atakować zranionym ego. Słowa pełne czułości i otwartości mają moc otwierania drugiego człowieka – bez walki i napięcia.

2. Bądź konkretny, ale czuły

Nie mów:
Postaraj się mnie zrozumieć!
Spróbuj:
Czy możesz mi powiedzieć, co usłyszałeś z tego, co powiedziałam? Chcę się upewnić, że dobrze się rozumiemy.

Im bardziej przejrzyście i spokojnie mówimy o swoich potrzebach, tym łatwiej drugiej stronie zareagować z troską, a nie z oporem.

3. Ujawnij swoje serce, nie tylko oczekiwania

Czasem nasza prośba brzmi jak krytyka, jeśli nie pokażemy, co tak naprawdę za nią stoi. A co za nią najczęściej stoi? Nasze uczucia i troska.
Zamiast:
Kiedy wreszcie zepniesz włosy?
Możesz powiedzieć:
Martwię się… Twoje włosy spadają Ci na oczy, a ja boję się, że coś Ci się stanie, gdy jedziesz rowerem. Czy mogłabyś je spiąć, żeby było bezpieczniej?

To już nie „nakaz”, ale wyznanie miłości. A przecież o to właśnie chodzi!

Prośba to też zaproszenie do zrozumienia

Każda prośba, jaką wypowiadamy, niesie w sobie coś więcej niż tylko treść – to często cichy szept serca: „Zależy mi… Zobacz mnie. Usłysz mnie. Zrozum.” Ale bywa, że ten szept nie zostaje dobrze usłyszany. I wtedy rodzi się w nas rozczarowanie, frustracja, może nawet żal. Bo przecież mówiliśmy. Prosiliśmy. Pragnęliśmy być zrozumiani.

Gdy mamy poczucie, że ktoś odebrał naszą prośbę inaczej, niż ją nadaliśmy, łatwo o zniecierpliwienie. Mamy wówczas ochotę od razu sprostować, poprawić, powiedzieć: „To nie tak! Nie o to mi chodziło!”
Ale może warto wtedy zatrzymać się na chwilę. Wziąć głębszy oddech i zamiast od razu oceniać – spróbować zobaczyć dobre intencje drugiej osoby? Bo być może naprawdę się starała. Może usłyszała coś przez pryzmat własnych doświadczeń, lęków, zmęczenia?

W relacji nie chodzi o to, by wszystko natychmiast zostało idealnie zrozumiane. Chodzi o to byśmy chcieli naprawdę siebie nawzajem rozumieć. A to oznacza cierpliwość. Oznacza chęć usłyszenia jeszcze raz. I danie sobie nawzajem przestrzeni na to, by próbować kolejny raz – z łagodnością. Kiedy ktoś nie zrozumie naszej prośby od razu – to nie znaczy, że mu nie zależy. To znaczy, że jesteśmy dwojgiem różnych ludzi, którzy uczą się siebie każdego dnia.

Nie mów:
Źle mnie zrozumiałeś! Mówiłam zupełnie co innego.
Zamiast tego:
Dziękuję, że powiedziałeś mi, co usłyszałeś. Chyba nie wyraziłam się jasno – spróbuję jeszcze raz, dobrze?

To taka mała rzecz, a może zdziałać wielkie rzeczy w relacji.

Związek oparty na szczerości i empatii – przestrzeń, w której można odetchnąć

Kiedy dwoje ludzi naprawdę się kocha, kiedy patrzą na siebie nie tylko oczami, ale i sercem – wtedy relacja zaczyna oddychać. Przestaje być polem, na którym trzeba coś wygrać, a staje się miejscem, w którym można być sobą. Bez masek. Bez udowadniania racji. Bez przymusu. W małżeństwie, które dojrzewa, coraz mniej chodzi o to, kto ma rację – a coraz bardziej o to, co służy naszej wspólnej więzi. Coraz mniej o to, by „postawić na swoim”, a coraz więcej o to, by być dla siebie nawzajem wsparciem. Ukojeniem. Przystanią.

Gdy naprawdę zależy nam na jakości relacji – nie tylko na jej przetrwaniu – wtedy zaczynamy widzieć, że każda nasza decyzja, każde słowo, każdy gest może albo ubogacić życie współmałżonka albo je osłabić. Empatia i szczerość nie są więc jedynie miłym dodatkiem. One są tlenem dla miłości. Dzięki nim możemy mówić prawdę bez ranienia. Dzięki nim uczymy się słuchać, a nie tylko słyszeć. I właśnie dzięki nim – potrzeby obojga partnerów wreszcie mogą być zobaczone, uznane i zaspokojone.

Tak buduje się wspólnota. Nie z deklaracji, ale z codziennych wyborów. Z odruchów serca. Z czułego dawania i pokornego przyjmowania. Wspólnota małżeńska to nie tylko bycie razem. To bycie jedno. Bycie darem. Darem, który daje się z miłości – i przyjmuje z miłości. To wspólnota, która nie kręci się wokół tego, „czy mi z nim dobrze”, ale zadaje sobie znacznie głębsze pytanie:

Czy jemu/jej jest ze mną dobrze?

To pytanie zmienia wszystko. Bo przesuwa ciężar z tego, co ja czuję, na to, co partner/ka czuje przy mnie. I wtedy pojawia się ta prawdziwa, dojrzała miłość – ta, która nie zatrzymuje się na sobie, ale wybiega ku drugiemu. Jak pięknie ujęli to A.A. Terruwe i C.W. Baars: „Na tym właśnie polega prawdziwa, dojrzała miłość: osoba dorosła jest szczęśliwa, jeśli ten, kogo kocha, jest szczęśliwy, ponieważ jego szczęście uważa za własne”2. Czyż nie o takiej miłości marzymy – i takiej chcemy uczyć się każdego dnia?

Wyzwanie

Nie czekaj aż współmałżonek poprosi cię o pomoc. Wyjdź pierwszy/a z inicjatywą i zapytaj:
➡ Co dziś mogę dla Ciebie zrobić, aby ubogacić twoje życie?
Każdego kolejnego dnia pytaj:
➡ Jak dziś mogę kochać moją żonę, by poczuła się kochana jak nigdy dotąd kochana nie była i nie będzie?
➡ Jak dziś mogę kochać mojego męża, by poczuł się kochany jak nigdy dotąd kochany nie był i nie będzie
?

Pamiętaj – wybierając troskę i empatię, wybierasz miłość.

Powodzenia. Trzymam za Ciebie kciuki!


Autor: Barbara Bratkowska


1. Cyt. M.B.Rosenberg, Porozumienie bez przemocy, Warszawa 2015, s. 99.
2. Cyt. A.A.Terruwe, C.W.Baars, Integracja emocjonalna. Jak uwierzyć, że jesteś kochany i potrafisz kochać, Poznań 2015, s.24